No właśnie: w „Pani Twardowskiej” adwokat dla szmalu się skundlił.
Zmarł niedawno adwokat Robert Nowaczyk. Gdyby adwokaturę polską, a w szczególności jej samorząd, traktować poważnie – jej hańba.
A przecież przez lata był jej „bohaterem”, był naśladowany przez innych członków palestry, ustanawiał granice sukcesu finansowego, jego „sukcesy” stanowiły punkt odniesienia dla adeptów.
Samorząd adwokacki, a chyba nie tylko, bo w ogóle zawodowy hańbią nie tylko kanciarze i łapówkarze. Wystarczy popatrzeć, co wyprawia „samorząd” lekarski, sędziowski!
Powoli dowiadujemy się, co słychać w sprawie Mariki; czekamy na poniedziałek, bo mają być udostępnione akta sprawy.
Jednak już teraz można zastanowić się, jak to jest z etyką, członków „zawodów etycznych”, na przykładzie Jej sprawy.
Broniła się sama, bo obrońca, czyli zastępca zawodowy w sprawie karnej, zrezygnował z obrony, gdyż dziewczyna NIE MIAŁA PIENIĘDZY.
Zostawił Ją samotną wobec lokalnej, skrajnie zideologizowanej machiny represji państwowej! A po co w ogóle sprawę przyjął? Bo liczył na szmal?
Zasady etyki adwokackiej takie zachowania zawsze przewidywały i usprawiedliwiały. § 55 ust. 1
stanowi:
„Adwokatowi nie wolno zaniechać czynności w prowadzonej sprawie z tego powodu, że klient nie wniósł ustalonego honorarium, a w szczególności nie wolno mu z tego powodu uchylić się od
stawiennictwa na rozprawie. Natomiast nieuiszczenie przez klienta ustalonego honorarium może stanowić podstawę do wypowiedzenia pełnomocnictwa w trybie i terminie przewidzianym przez prawo.”
Jednak na przepis ten (in fine) patrzeć należy w szerszym kontekście, bo czytamy, że adwokat może, a nie musi pełnomocnictwo wypowiedzieć.
§ 6 tych Zasad stanowi, że celem podejmowanych przez adwokatów czynności zawodowych jest ochrona interesów klienta.
Wykłada się ten przepis tak, że adwokat na pierwszym miejscu ma stawiać interes klienta, a nie interes własny. A przecież pan adwokat sprawę do obrony przyjął.
No to wspomnijmy jeszcze § 43 Zasad, najwyraźniej zupełnie martwy, o treści inspirującej wiele
rozważań:
„Adwokat jest zobowiązany do obrony interesów swego klienta w sposób odważny i honorowy, przy zachowaniu należytego sądowi i innym organom szacunku oraz uprzejmości, nie bacząc na własne
korzyści osobiste oraz konsekwencje wynikające z takiej postawy dla siebie lub innej osoby.”
Łatwo chyba dostrzec ścisły związek obu przepisów? Ale nie adwokatowi.
Kolejny aspekt. Skoro mógł podjąć się obrony, musiał mieć uprawnienia, których warunkiem koniecznym jest złożenie ślubowania, które w tle omawianego przypadku brzmi zupełnie fałszywie:
,,Ślubuję uroczyście w swej pracy adwokata przyczyniać się ze wszystkich sił do ochrony praw i wolności obywatelskich oraz umacniania porządku prawnego Rzeczypospolitej Polskiej, obowiązki swe wypełniać gorliwie, sumiennie i zgodnie z przepisami prawa, zachować tajemnicę zawodową, a w postępowaniu swoim kierować się zasadami godności, uczciwości, słuszności i sprawiedliwości
społecznej.”
Jak wyraźnie widać, obrońca Mariki wiele sił nie włożył, ani gorliwości, ani sumienności, odłóżmy już honor i odwagę (§ 43).
Jakiś uparciuch mógłby się jeszcze czepiać, że skoro członek korporacji adwokackiej pojął się obrony,
to jednak powinien brać pod uwagę zasady wynikające z procedury karnej, choćby art. 2 i 6 kodeksu
postępowania karnego, ale to nie ja.
Co zatem słychać? Skundlił się? Spętaczył?
Autor : Tomasz Niewierny