Opublikowany ostatnio tekst Piotra Sterkowskiego p.t. „Rzeczpospolita jak jej młodzieży chowanie”, będący relacją z posiedzenia Sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, jest cennym przykładem parlamentarnej rzeczywistości, czyli fasadowości i pustki intelektualnej.
Trwało prawie 4 godziny, a powiedzenie, że góra urodziła mysz, byłoby nieuprawnionym optymizmem.
Przedmiotem posiedzenia Komisji było przedstawienie informacji minister edukacji w sprawie zapowiedzi likwidacji prac domowych uczniów. Minister – oczywiście – nie przyszła, bo skoro nie ma Tuska, to nie ma się komu pętać koło nogi i wysłała 1/7 kierownictwa ministerstwa w osobie Katarzyny Lubnauer (niewierząca z „miasta Łodzi”).
Projekt nowelizacji rozporządzenia, dotyczącej prac domowych, ma polegać na dodaniu do tekstu jednolitego z 20 listopada 2023 roku rozporządzenia w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych (przepraszam; to nie nudziarstwo, ale konieczność) § 12a o treści:
„§ 12a. 1. W ramach oceniania bieżącego z zajęć edukacyjnych w szkole podstawowej:
1) w klasach I–III nauczyciel nie zadaje uczniowi pisemnych i praktycznych prac domowych do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych;
2) w klasach IV–VIII nauczyciel może zadać uczniowi pisemną lub praktyczną pracę domową do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych, z tym że nie jest ona obowiązkowa dla ucznia i nie ustala się z niej oceny.
3) W przypadku, o którym mowa w ust. 1 pkt 2, nauczyciel sprawdza wykonaną przez ucznia pisemną lub praktyczną pracę domową i przekazuje mu informację, o której mowa w § 12.”.
No i rozpoczęła się przepychanka pomiędzy zwolennikami tej nowelizacji, a jej oponentami, aż przewodnicząca Szumilas (też PO, była minister Edukacji) posunęła się do łgarstwa, że sala jest „wypożyczona” na ściśle określony czas.
Oponenci podnosili kwestię naruszania „autonomii nauczycieli”, czyli nowelizacja jest do niczego, zwolennicy słusznie przypominali im, że 8 lat rządzili i nie zdążyli zająć się tak podstawowym i nabrzmiałym problemem.
Ot, typowe pyskówki o cechach żenującej logomachii, w związku z tym nie prowadzące do niczego, kompromitujące – oczywiście – dyskutantów, ale, zaiste, czegóż oczekiwać od tych wybrańców pod dyktat partyjny?
Tym bardziej poza partyjną agitką bez jakiegokolwiek znaczenia, że rozporządzenie ministra NIE wymaga sejmowej aprobaty!
No dobrze, to czemuż w takim razie ta fasadowa instytucja w ogóle się tym zajmuje?
Piotr Sterkowski w Swoim sprawozdaniu przytoczył wykorzystaną podstawę prawną, a mianowicie § 153 ust. 1 Regulaminu Sejmu. Jest prawidłowa i pozwala lansować się partyjniakom, zatem ją wykorzystują.
Poselskie ględzenie miało skutek praktyczny nie tylko we wskazanym zakresie, który wywołał reakcję pani Lubnauer, ale i w odnotowanym przez Piotra Sterkowskiego ograniczeniu czasu wystąpień osób będących gośćmi Komisji, a bezpośrednio zainteresowanych przedmiotem obrad, Łaskawie dostali po 1 minucie. Cóż ich zdanie ma za znaczenie dla wybrańców Narodu? Nic.
W rzeczy samej, opisane w Gruszce parlamentarne posiedzenie, nie dotknęło nawet kwestii podstawowej, którą lewacka partyjna agitatorka Nowacka sprokurowała swą niekompetencją. Jest fundamentalna, gdyż pokazuje, że popychadła Tuska nie czują żadnej potrzeby ograniczeń w łamaniu Konstytucji RP, ani strachu przed odpowiedzialnością. Wszak Bodnar poszuka podstawy prawnej.
Art. 92 ust. 1 Konstytucji stanowi, że „rozporządzenia są wydawane przez organy wskazane w Konstytucji, na podstawie szczegółowego upoważnienia zawartego w ustawie i w celu jej wykonania. Upoważnienie powinno określać organ właściwy do wydania rozporządzenia i zakres spraw przekazanych do uregulowania oraz wytyczne dotyczące treści aktu.” Nowelizowane Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych z dnia 22 lutego 2019 r. (Dz.U. z 2019 r. poz. 373) tj. z dnia 10 listopada 2023 r. (Dz.U. z 2023 r. poz. 2572) „upoważnienie” to przywołuje w postaci art. 44zb ustawy z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty.
A oto „..zakres spraw przekazanych do uregulowania…”, który składa się z 8 punktów, ale tylko pierwszy może wchodzić w grę:
1) przypadki, w których dostosowuje się wymagania edukacyjne, o których mowa odpowiednio w art. 44b ust. 8 pkt 1 i art. 44sa ust. 2 pkt 1, do indywidualnych potrzeb rozwojowych i edukacyjnych oraz możliwości psychofizycznych uczniów i słuchaczy oraz podstawę tego dostosowania, z uwzględnieniem konieczności właściwego zapewnienia procesu kształcenia uczniów i słuchaczy, w tym słuchaczy szkół dla dorosłych, branżowych szkół II stopnia i szkół policealnych funkcjonujących w zakładach karnych lub aresztach śledczych;
Znowu przepraszam za pozór nudziarstwa, ale potrzeby wywodu są nieubłagane.
Art. 44b w całości dotyczy zakresu nauczania, a nie sposobu utrwalania materiału, a jego ust. 8 pkt 1 o obowiązku informowania rodziców, czego dziecko ma się uczyć w szkole!
Art. 44sa dotyczy oceniania wewnątrzszkolnego w szkołach dla dorosłych, branżowych szkołach II stopnia i szkołach policealnych, a nie w klasach I – VIII szkoły podstawowej! Zatem też nie do sposobu utrwalania materiału.
Dodatkowo przypomnieć należy argumentum a rubrica, zatem fakt, że nowela dodać ma §12a, po § 12, który dotyczy oceniania bieżącego, a nie sposobu utrwalania materiału na użytek oceniania. Są to
kwestie irytująco oczywiste, skoro sam przedmiot ustawowej delegacji ogranicza się do szczegółowych warunków i sposobów oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów w szkołach publicznych, a nie do metod utrwalania wiedzy.
To jakby lewaczka chciała wprowadzić rozporządzenie zakazujące odpytywania ucznia przy tablicy, albo kolejności na przykład alfabetycznej odpytywania.
Zdolność przypisywania sobie zdolności prawotwórczych jest wśród lewactwa powszechna i imponująca. Nowackiej nie interesuje, że ustawa o systemie oświaty wprost reguluje ustalanie ocen bieżących w statutach szkoły (art.44i), a nie w ministerstwie.
Tak więc niekompetencja minister Nowackiej prowadzi wprost do wydania aktu prawnego pozbawionego podstawy prawnej, bowiem usytuowanego poza delegacją ustawową upoważniającą ministra do wydania rozporządzenia.
Zatem agitacyjne brewerie lewaczki mają uzasadnienie nie w postaci obowiązującego prawa, ale wyłącznie ideologiczne, skierowane na systemowe ogłupianie młodzieży, przyszłości zbędnego lewakom Narodu.
Będą przestrzegać prawa, ale tak jak je rozumieją. Wszak chodzi o to, by system oświaty nie był stabilny i wyłącznie pozorował konstytucyjne prawo do nauki.
Mecenas Tomasz Kwiatkowski